Nie no super wieczór,ni stąd ni zowąd net mi padł,a dlaczego?Bo mój genialny braciszek źle przykręcił kartę sieciową i rad nie rad ona musiała wkońcu wypaść.prawie godzinę zastanwiałam sięco jest puki nie ozbaczyłam,że zielone światełko oznczające podłączenie do sieci nie świeci się.A na koniec ,żeby było smieszniej okazało się,że znowu mam wirusa ehh.
Ale humoru mi nic nie popsuje,zwłaszcza gdy mam za soba wykład z ulubiony profesorem,uwielbiam go,lubie z nim rozmawiać.Tylko nie bardzo rozumiem czemu zamiast odpowiedzieć mi dzieńdobry jak go powitałam patrzył na mnie z lekkim usmiechem tylko i to dłużysz czas,ale i tak było to mile...Ja wiem,że chodzić na wykłady nie muszę ,ale nie umiem nie iść na wykład do niego...